niedziela, 25 maja 2014

Ulotność Piąta-Ostatnia


Nic, naprawdę nic,  nie pomoże jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości.


Idziecie w nieznane, dalej trzymasz się kurczowo jego muskularnej siły, a długie ramiona Michała nie wypuszczają Cię z objęć. Nie boicie się, że chłopak będzie musiał ponieść konsekwencje swoich czynów, przecież niemalże siłą wyrwał Cię z sideł obskurnego szpitala. Nie myślałaś, że w takich warunkach spotkasz tą jedną osobę którą pokochasz całym swoim sercem, że jesteś w stanie pokochać kogoś tak mocno jak kiedyś kochałaś Igora, zdaje Ci się nawet, że Michała pokochałaś jeszcze mocniej. Pokochałaś, choć sama nie masz serca.  Udajecie się do samochodu, zatapiasz się w białym skórzanym fotelu opierając głowę o czystą szybę,  Michał patrzy na Ciebie wyczekując jakiegoś słowa czegokolwiek. Wyciągasz rękę i włączasz radio, po chwili w całym aucie rozbrzmiewają się największe rockowe kawałki.

- Wiesz Michale, opowiem Ci czemu się znalazłam w tym miejscu, pełnych szalonych ludzi. W liceum poznałam chłopaka, którego kochałam nad życie miał na imię Igor.  Kiedy zaczęliśmy ze sobą być miałam 16 lat, teraz mam 25. Spędziłam z nim 9 lat życia, i jeden rok który doprowadził mnie do ruiny- siatkarz siedzi z pełnym napięcia wzrokiem, patrzy na każdy minimetr Twojej twarzy-  Po jakiś 5 latach, może nawet wcześniej nie pamiętam już dokładnie coś zaczęło się psuć. Nie wracał na noce do domu, zaczął być inny oschły. Dowiedziałam się zupełnie przypadkiem, że miał kogoś innego, gdy mu o tym powiedziałam zaczął być jeszcze bardziej innym człowiekiem, zmieniał się na moich oczach niczym bazyliszek, a ja nic nie mogłam zrobić, bo tak bardzo go kochałam. Jednak nadszedł pewien dzień, w którym mnie znalazłeś. Igor przyszedł po pracy i zakomunikował mi, że odchodzi bo jego dziewczyna jest w  ciąży i musi się zaopiekować nią i dzieckiem. Załamałam się, poszłam do pracy i jak  z niej wracałam uznałam, ze nie mam po co żyć, bo nie mam dla kogo. Rodzice dawno nie interesowali się moim życiem i losem,  Igora kochałam najbardziej na świecie jak nikogo innego. Nie umiałam żyć bez niego.- mówisz płacząc już jak mała dziewczynka, nawet nie zauważyłaś kiedy Michał odpalił samochód i znaleźliście się nad pięknym jeziorem mieniącym się milionem barw widzisz zachodzące słońce które nadaje magiczny polot temu miejscu.


Nic nie może wiecznie trwać, może ten u góry który pociąga za odpowiednie sznurki nadając Twojemu życiu jako taki sens i ład miał jakiś cel w tym, że nie pozwolił Ci odejść z tego Ziemskiego pierdzielnika. W duchu dziękujesz mu za to, że na Twojej drodze postawił Ci Michała, ucieleśnienie Twoich ostatnich marzeń i ideału mężczyzny. Nie wiesz właściwie czemu on się tak Tobą opiekował, czemu przyjeżdżał niemal dzień w dzień . Wychodzisz z samochodu czujesz żarzące słońce które paliło Twoją bladą skórę na ramionach, prostujesz nogi i czujesz się jak w niebie.  Niemal biegnąc wpadasz z wielkim hukiem do zimnego jeziora, woda muska Twoją skórę powodując gęsią skórkę. Jest Ci przyjemne dobrze, z tyłu swojego ciała słyszysz męski śmiech Michała, śmieje się widząc Cię taką radosną beztroską. Zdajesz sobie wtedy sprawę, że szczęście jest cholernie ulotne. Bo kiedyś też byłaś na pozór szczęśliwa, a szczęście pękło jak bańka mydlana zostawiając Ci szramy na sercu i ból tak wielki jak tornado niszczące wszystko co ma na drodze.  Nigdy nie pomyślałaś, że dzięki Michałowi wyjdziesz z tego dołka w którym się znajdowałaś. Uświadamiasz sobie, to że nie ważna już jest przeszłość, ważne jest to co się dzieje tu i teraz. Trzeba nie myśleć o tym jak zranił Cię Igor, musisz myśleć ile szczęścia może dać Ci Misiek. Nie wolno Ci myśleć  o złych aspektach życia, musisz myśleć o samych pozytywach. Nawet w małych, prostych rzeczach.



Kiedy zapada już zmrok, a wy znajdujecie się w michałowym mieszkaniu siedząc na wygodnej sofie tępo wpatrując się w banalny film emitowany przez telewizję polską przysuwasz się jak najbliżej siatkarza przytulając się do niego z całych sił. Początkowo onieśmielony i może nawet po części zmieszany Michał nie wiedział co zrobić, jednak odwzajemnił to zbliżenie. –Bardzo Cię kocham- mówisz wtulając się w tors chłopaka.


_______________________________________

Dziękuję.


Pozdrawiam Anka.

środa, 14 maja 2014

Ulotność Czwarta



Będę Cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę Cię kochać także po śmierci.



Uwolnij swoją duszę, niech wypłynie z Twoich sinych ust powoli, nich unosi się ku górze, ku piedestałowi niczym nieznośny dym, gęsty, powodujący, że brak Ci oddechu. Upadasz, po raz kolejny Twoje ciało z hukiem ląduje na zimnej podłodze i z nosa wypływa cierpka krew, Tworząca drogi, drogi pełne wspomnień, bólu i tęsknoty. Pragnące miłości, spokoju. Oddychasz coraz ciężej, płycej, by za moment złapać ten kujący ostatni haust powietrza. Jak on smakuje? Czy czujesz, że właśnie nadeszła do Ciebie tak bardzo upragniona śmierć? Czujesz się poniżona Kamilo, czujesz się jak śmieć.


Znów śmierć nie była Ci pisana, okropna kostucha z zardzewiałą kosą nie zebrała swoich żniw.  Starsza kobieta która sprząta po pensjonariuszach zauważyła Twoją heroiczną próbę uniknięcia rzeczywistości, Jej krzyk wypełnił przestrzeń, a echo odbijało się od pustych ścian. Moment później sanitariusz ściskał Twoją żuchwę z całych sił tylko po to, byś mogła wypluć wszystko to co połknęłaś.  Twoje zamglone nadal oczy i coraz cięższe powieki doprowadzały ich do szału.  Omdlałą zabierają Cię do sali w której jeszcze nie byłaś, przerażenie maluje się w Twoim wnętrzu, które z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej roztrzęsione. Fala gorąca oblewa Twoje wątłe ciało. Zaczynasz krzyczeć, demony w Ciebie wstępują, a może to prawdziwe oblicze które zawsze w Tobie drzemało i dzięki temu miejscu wybudziło się z cholernego letargu. Wyrywasz się chuderlawym mężczyzną, miotasz się sama we własnym ciele, piszczysz nie wiesz co się z Tobą dzieje.  Nawet nie wiesz kiedy jakaś pulchna kobieta wbija Ci ostrą strzykawkę w szyję po której odpływasz. Jesteś w innej rzeczywistości.


Budzisz się przywiązana szerokimi skórzanymi pasami do łóżka. Zalana potem, przydługawa już grzywka przykleja się do Twojego czoła,  czujesz suchość w gardle niczym gdybyś była sama na środku najgorętszej pustyni. Przymykasz powieki widzisz jego roześmianą twarz, ogniki tańczące w szaro-lazurowych oczach, młodzieńczy zarost i nonszalancko ułożone włosy. Znów krzyczysz, znów nie możesz wybaczyć sobie, że tak dotkliwie go skrzywdziłaś, krzyczysz lecz znów nikt nie słyszy Twoich lamentów, Twoich pragnień wyciszonych przez grube mury maleńkiej pranej sali.  Szarpiesz się, obcierasz kościste nadgarstki które potwornie Cię pieką, rozgrzane do czerwoności, słone łzy niczym ostre szkła wypływają z pod Twoich powiek. Po chwili znów wbiegają kolejni lekarze wbijając Ci w okolice żeber kolejne strzykawki wypełnione żółtawą substancją niewiadomego pochodzenia które doszczętnie Cię ogłupiają i wprowadzają w dziwny stan, w stan w którym masz ochotę udławić się własnym językiem, udusić własnymi myślami.  Nie wiesz ile leżysz wtapiając się w brudne ściany, nie wiesz ile razy dostałaś w żyłę, nie wiesz nic.

~~~

Trenujesz, nie jeździsz do niej któryś to już dzień z kolei. Do Twojego życia, wcześniej tak szarego, później zaś tak kolorowego dzięki tej dziewczynie wkradła się monotonia. Czemu właściwie ją tak potraktowałeś? Nie dałeś się otworzyć, musiała mieć naprawdę spaprane życie, że chciała je stracić. Nigdy nie pomyślałbyś, że ktoś jest zdolny do tego, żeby popełnić samobójstwo, że ma na tyle odwagi i wewnętrznej siły.  Nie wiesz jaką przeszłość skrywa ta malutka dziewczyna. Lubisz wpatrywać się w jej brunatne niczym ropa naftowa oczy, ciemne włosy przypominające Ci układem najpiękniejsze morskie fale, wątłe Ciało, które nie porusza się po ziemi lecz płynie, smukłe palce, zadarty nosek który chowa się w Twojej klatce piersiowej w momencie gdy przytulasz ją tak mocno, by czuła Twoje ciepło przez długie godziny waszej nieobecności. Michale tak bardzo ją kochasz, a mimo wszystko tak bardzo ją zraniłeś.  Kilka dni później, dokładnie 7 dostajesz telefon  z ośrodka w którym przebywa Twój Anioł, dowiedziałeś się, że próbowała się zabić, zabić z Twojego powodu. Fala gorąca oblewa Twoje ciało, wbiegasz do szatni, bo nie wiesz co masz zrobić, jesteś w amoku, nie myślisz racjonalniej. Ba! W ogóle nie myślisz, bezwładnie osuwasz się po ścianie, zatapiasz zatroskaną twarz w potężnych drżących dłoniach i cicho łkasz. Nie wiesz co masz robić, podrywasz się szybko na równe nogi i nie zważając na przepisy jedziesz do szpitala. Widzisz przez ogromną szybę jak dziewczyna się miota, jak krzyczy, jak woła, jak pragnie by ktoś ulżył jej cierpieniu. Jej heroiczny, a zarazem błagalny krzyk słyszysz w najmniejszym zakamarku swojej duszy, echo jej głosu dudni ospale po Twoim umyśle. Mijają godziny, a lekarze wbijają w jej drobne ciało kolejne dawki leku który ma jej pomóc, ma jej pomóc, a nie pomaga sprawia, że cierpi coraz bardziej. Siedzisz na szpitalnym krześle nic nie mogąc zrobić, patrzysz jak przez palce ucieka Ci szczęście. Mija kilka dni, kolejnych kilka ślamazarnie płynących dni, będących zardzewiałymi gwoźdźmi do Twojej klaustrofobicznej trumny. Siedzisz stale i niezmiennie w tym samym miejscu popijając hektolitry zimnej lury.

-Może Pan już do niej wejść, Pani Kamila czuje się już o niebo lepiej- zapewnia Cię ten durny lekarz, który swoim bezpodstawnym ględzeniem ogłupiał ją jeszcze bardziej- Dziękuję- mówisz cicho i na nogach niczym z waty przekraczasz próg do parnego pomieszczenia. Nie wiesz jak masz się zachować, co powiedzieć, jedynym zmysłem jaki Cię kieruje jest miłość… Chcesz zatopić usta w jej lekko drżących, chcesz dotknąć aksamitnych włosów, przejechać opuszkiem palca po sinych żebrach, chcesz zabrać jej cierpienia. Chcesz być przy niej, być z nią. Patrzy na Ciebie zamglonymi oczyma, przepełnionych bólem i strachem. Siada lekko na łóżku, dłonią pociera obolałe nadgarstki.


-Zabierz mnie stąd Michał, błagam- mówi, wpadając w Twoje ramiona spragnione jej ciała. Słyszysz jej głos pierwszy raz, pierwszy raz słyszysz jej lament skierowany tylko i wyłącznie do Ciebie. Bierzesz ją na ręce, ona swoimi obolałymi oplata Twoją szyje. Wychodzisz  z nią na korytarz. Za plecami słyszysz krzyk ordynatora i groźby, że nie możesz tego zrobić, że ona potrzebuje pomocy. Wiesz jedno, miłość jest najlepszym lekarstwem. Nie pozwolisz na to by była w tym obskurnym miejscu kolejną minutę.



____________________________________
Za ten rozdział dziękuje serdecznie jednej osobie, dzięki której go napisałam -> Imperfecta chwała Ci za każde miłe słowo i każde wsparcie. Jesteś nieoceniona.

Nie wiem czy to widać ale jest to pierwszy niewymuszony i napisany z potrzeby chwili rozdział.

W poniedziałek epilog.

Jak Wam się to wszystko podoba ( Mnie nie bardzo)

Serdecznie zapraszam na blogi innej świetnej blogerki -> Arancione

Jeśli macie do mnie jakieś pytania -> ASK

Czas żegnać się z blogspotem.

Pozdrawiam Anka 

poniedziałek, 12 maja 2014

Ulotność Trzecia



'Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność'




Czego oczekujemy w życiu? Miłości? Pieniędzy? Spełnienia? Czego oczekują ludzie, czego oczekujesz Ty? Całe Twoje dzieciństwo i wczesna młodość były pasmem porażek i cierpienia z którym spotykałaś się każdego dnia. Czemu właściwie tak nienawidzisz samej siebie? Nie wiesz tego do końca, to chyba Twoi rodzice spowodowali to, że zamknęłaś się w sobie. Szukałaś siebie w wielu aspektach życia, nie byłaś wspierana przez tych którzy wspierać Cię powinni. Miałaś jedną przyjaciółkę, nadal ją masz niemniej jednak straciłaś ją, bo dokonałaś złych wyborów i na własne życzenie odeszłaś, wiesz jedno, że gdybyś do niej zadzwoniła to Anka była by tuż obok, wyciągając Cię za dłoń z tego bagna.


Nadal jesteś w tym obskurnym ośrodku otoczona chmarą ludzi innych od Ciebie, ludzi u których gołym okiem widać, że są inni od Ciebie. Macie jednak coś wspólnego. Wszyscy jesteście niekochani, bowiem ich też nikt nie kochał, bo gdyby tak było nie byli by tutaj zamknięci pod kluczem, w tych czterech ścianach, tylko byli by ze swoją rodziną. Przymykasz powieki w głowie szumią najpiękniejsze ballady, teraz dopiero rozumiesz ich sens. Rozumiesz każde słowo tych najpiękniejszych piosenek. Wyobrażasz sobie, że leżysz na łące, młoda, zielona trawa drapie Cię w nagie ramiona, sukienka podwinęła Ci się na plecach, zimny wiatr rozwiewa Twoje włosy, a ciepłe słońce ogrzewa pulchne policzki. Jesteś sama, kompletnie sama mimo, że obok Ciebie chodzą ludzie jednak masz wrażenie, że są oni w innej rzeczywistości, w innym świecie niż Twój. Mimo tego czujesz się bardzo dobrze. Wręcz idealnie.  Mimo, że dusza chce latać, to ciało ściąga Cię na samo dno.


Kolejne dni są niemal takie same jak wcześniejsze. Nie wiesz który jest dzień tygodnia, nie wiesz jaki jest miesiąc. Jest ciepło, domyślasz się więc, że jest lato.  Nadal milczysz to cholerne uczucie pustki w środku Twojego ciała jest niczym gwóźdź do trumny. Wiesz, że gdybyś umarła, pewnie zgniłabyś w swoim własny mieszkaniu, bo nawet nie miałby kto wyprawić Ci najskromniejszego pogrzebu. Jesteś sama jak palec.   Czasami w nocy gdy wszyscy już śpią, siadasz na parapecie i grasz przez długie godziny wylewając przy tym zgorzkniałe, pełne smutku łzy.  Mimo, że Twoje usta milczą każdego dnia, to Twoja dusza krzyczy, krzyczy błagalnie prosząc o miłość, o szczęście, o ukojenie.


Jedno Cię trapi i spędza sen z powiek- Michał. Intryguje Cię do tego stopnia, że czasami masz chęć powiedzieć mu, by został. By objął Cię tak jak czasami to robi i pogłaskał po czarnych włosach, by zapewniał, że będzie dobrze. Odwiedza Cię niemalże codziennie. Gdy oczekujesz jego przybycia czas dłuży Ci się jeszcze bardziej. Ubierasz swoją kochaną sukienkę w kwiaty i beżowe baleriny które któregoś razu Michał przywiózł z Twojego domu. W dłoni kurczowo trzymasz jego MP4 idąc w kierunku szpitalnego ogródka. W słuchawkach rozbrzmiewa jedna z nowych piosenkę, która wyjątkowo Ci się spodobała, bo rzadko słuchasz tego typu utworów.   Gdy już jesteś na miejscu ściągasz buty i bosymi stopami oraz zamkniętymi oczyma tańczysz po całym ogródku, rozpościerasz ramiona i kręcisz dookoła własnej osi ze szczęściem wymalowanym na ustach.  Oblewasz się rumieńcem gdy nagle ktoś kładzie Ci dłoń na ramieniu, szybko wyciągasz słuchawki z uszu i zakładasz buty. Kiwasz lekko głową, bo widzisz śmiejącego się przyjmującego. Idziecie przejść się po ogrodzie, mijacie kwitnące jabłonie, czereśnie. Widzicie jak inni mieszkańcy domu zbierają i zajadają się truskawkami. Michałowi jak zwykle buzia się nie zamyka, a  Ty próbujesz zakodować w swojej głowie każdą, nawet najmniejszą część jego ciała, każdy szczegół. Toniesz w jego błękitno-szarych oczach, widzisz lekko przydługie, ale i nienagannie ułożone ciemne włosy, długie nogi, szerokie ramiona. Jest taki nierealny. Nie prawdziwy.

-Kamila, czy Ty mnie w ogóle słuchasz?-pyta, a Ty nic nie mówisz, patrzysz na niego piwnymi oczyma chcąc by nadal mówił, byś mogła słuchać jego głosu, który jest taki przyjemny dla ucha, którego tak pragniesz każdego dnia. Pragniesz by mówił Ci ‘dzień dobry’ i ‘dobranoc’.- Do jasnej cholery, jesteś dla mnie ważna, bardzo ważna ale Ty kompletnie masz mnie w nosie. Ignorujesz mnie, a ja całymi dnami nie myślę o niczym innym, niż o Tobie. Namieszałaś w głowie, jesteś taka piękna- mówi kładąc Ci olbrzymią twarz na bladym policzku- Ale mam tego dosyć, serdecznie dosyć, bo nie powiedziałaś do mnie nic, nie wydusiłaś z siebie żadnego jebanego słowa oprócz tej jednej piosenki która mi zaśpiewałaś. Przepraszam, ale ja tak najzwyczajniej w świecie nie mogę, nie potrafię. Nie mogę żyć bez Ciebie, ale  nie mogę też i żyć z Tobą.- muska Cię delikatnie w usta, puszcza dłoń i odchodzi. Odchodzi, a Ty nic nie możesz zrobić. Możesz tylko widzieć jego oddalającą się postać. Padasz na kolana i po raz kolejny potok łez wylewa się z Twoich oczu, jęczysz. Jęczysz z bólu,  z krwawiącego serca, które nie może się uspokoić tylko bije z zawrotną prędkością. Noc spędzasz w tym samym miejscu.



                Mija siedem dni, siedem kurewsko długich dni, bez niego. Twoje życie straciło sens. Zakradasz się więc do magazynku. Połykasz wszystkie leki jakie znajdują się w tym miejscu, bo nie możesz żyć ze świadomością, że go skrzywdziłaś, że skrzywdziłaś jedyną osobę którą kochasz, kochasz nad życie


______________________

Jakoś się Was tu mało zrobiło :( No bo to takie jest, wymaltretowane pisane niemalże na skraju płaczu i zdenerwowania.

Jeśli macie jakieś pytania to -> ASK

Jeszcze Ulotność Czwarta i Epilog.

Pozdrawiam Anka