Będę
Cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę Cię kochać także po
śmierci.
Uwolnij swoją duszę, niech
wypłynie z Twoich sinych ust powoli, nich unosi się ku górze, ku piedestałowi
niczym nieznośny dym, gęsty, powodujący, że brak Ci oddechu. Upadasz, po raz
kolejny Twoje ciało z hukiem ląduje na zimnej podłodze i z nosa wypływa cierpka
krew, Tworząca drogi, drogi pełne wspomnień, bólu i tęsknoty. Pragnące miłości,
spokoju. Oddychasz coraz ciężej, płycej, by za moment złapać ten kujący
ostatni haust powietrza. Jak on smakuje? Czy czujesz, że właśnie nadeszła do
Ciebie tak bardzo upragniona śmierć? Czujesz się poniżona Kamilo, czujesz się
jak śmieć.
Znów śmierć nie była Ci pisana,
okropna kostucha z zardzewiałą kosą nie zebrała swoich żniw. Starsza kobieta która sprząta po
pensjonariuszach zauważyła Twoją heroiczną próbę uniknięcia rzeczywistości, Jej
krzyk wypełnił przestrzeń, a echo odbijało się od pustych ścian. Moment później
sanitariusz ściskał Twoją żuchwę z całych sił tylko po to, byś mogła wypluć
wszystko to co połknęłaś. Twoje zamglone
nadal oczy i coraz cięższe powieki doprowadzały ich do szału. Omdlałą zabierają Cię do sali w której
jeszcze nie byłaś, przerażenie maluje się w Twoim wnętrzu, które z sekundy na
sekundę staje się coraz bardziej roztrzęsione. Fala gorąca oblewa Twoje wątłe
ciało. Zaczynasz krzyczeć, demony w Ciebie wstępują, a może to prawdziwe
oblicze które zawsze w Tobie drzemało i dzięki temu miejscu wybudziło się z
cholernego letargu. Wyrywasz się chuderlawym mężczyzną, miotasz się sama we
własnym ciele, piszczysz nie wiesz co się z Tobą dzieje. Nawet nie wiesz kiedy jakaś pulchna kobieta
wbija Ci ostrą strzykawkę w szyję po której odpływasz. Jesteś w innej
rzeczywistości.
Budzisz się przywiązana szerokimi
skórzanymi pasami do łóżka. Zalana potem, przydługawa już grzywka przykleja się
do Twojego czoła, czujesz suchość w
gardle niczym gdybyś była sama na środku najgorętszej pustyni. Przymykasz
powieki widzisz jego roześmianą twarz, ogniki tańczące w szaro-lazurowych
oczach, młodzieńczy zarost i nonszalancko ułożone włosy. Znów krzyczysz, znów
nie możesz wybaczyć sobie, że tak dotkliwie go skrzywdziłaś, krzyczysz lecz
znów nikt nie słyszy Twoich lamentów, Twoich pragnień wyciszonych przez grube
mury maleńkiej pranej sali. Szarpiesz
się, obcierasz kościste nadgarstki które potwornie Cię pieką, rozgrzane do
czerwoności, słone łzy niczym ostre szkła wypływają z pod Twoich powiek. Po
chwili znów wbiegają kolejni lekarze wbijając Ci w okolice żeber kolejne
strzykawki wypełnione żółtawą substancją niewiadomego pochodzenia które
doszczętnie Cię ogłupiają i wprowadzają w dziwny stan, w stan w którym masz
ochotę udławić się własnym językiem, udusić własnymi myślami. Nie wiesz ile leżysz wtapiając się w brudne
ściany, nie wiesz ile razy dostałaś w żyłę, nie wiesz nic.
~~~
Trenujesz, nie jeździsz do niej któryś to już dzień z kolei. Do Twojego
życia, wcześniej tak szarego, później zaś tak kolorowego dzięki tej dziewczynie
wkradła się monotonia. Czemu właściwie ją tak potraktowałeś? Nie dałeś się
otworzyć, musiała mieć naprawdę spaprane życie, że chciała je stracić. Nigdy
nie pomyślałbyś, że ktoś jest zdolny do tego, żeby popełnić samobójstwo, że ma
na tyle odwagi i wewnętrznej siły. Nie
wiesz jaką przeszłość skrywa ta malutka dziewczyna. Lubisz wpatrywać się w jej
brunatne niczym ropa naftowa oczy, ciemne włosy przypominające Ci układem
najpiękniejsze morskie fale, wątłe Ciało, które nie porusza się po ziemi lecz
płynie, smukłe palce, zadarty nosek który chowa się w Twojej klatce piersiowej
w momencie gdy przytulasz ją tak mocno, by czuła Twoje ciepło przez długie godziny
waszej nieobecności. Michale tak bardzo ją kochasz, a mimo wszystko tak bardzo
ją zraniłeś. Kilka dni później,
dokładnie 7 dostajesz telefon z ośrodka
w którym przebywa Twój Anioł, dowiedziałeś się, że próbowała się zabić, zabić z
Twojego powodu. Fala gorąca oblewa Twoje ciało, wbiegasz do szatni, bo nie
wiesz co masz zrobić, jesteś w amoku, nie myślisz racjonalniej. Ba! W ogóle nie
myślisz, bezwładnie osuwasz się po ścianie, zatapiasz zatroskaną twarz w
potężnych drżących dłoniach i cicho łkasz. Nie wiesz co masz robić, podrywasz
się szybko na równe nogi i nie zważając na przepisy jedziesz do szpitala.
Widzisz przez ogromną szybę jak dziewczyna się miota, jak krzyczy, jak woła,
jak pragnie by ktoś ulżył jej cierpieniu. Jej heroiczny, a zarazem błagalny
krzyk słyszysz w najmniejszym zakamarku swojej duszy, echo jej głosu dudni
ospale po Twoim umyśle. Mijają godziny, a lekarze wbijają w jej drobne ciało
kolejne dawki leku który ma jej pomóc, ma jej pomóc, a nie pomaga sprawia, że
cierpi coraz bardziej. Siedzisz na szpitalnym krześle nic nie mogąc zrobić,
patrzysz jak przez palce ucieka Ci szczęście. Mija kilka dni, kolejnych kilka
ślamazarnie płynących dni, będących zardzewiałymi gwoźdźmi do Twojej
klaustrofobicznej trumny. Siedzisz stale i niezmiennie w tym samym miejscu
popijając hektolitry zimnej lury.
-Może Pan już do niej wejść, Pani Kamila czuje się już o niebo lepiej- zapewnia Cię ten durny lekarz, który swoim bezpodstawnym ględzeniem ogłupiał ją jeszcze bardziej- Dziękuję- mówisz cicho i na nogach niczym z waty przekraczasz próg do parnego pomieszczenia. Nie wiesz jak masz się zachować, co powiedzieć, jedynym zmysłem jaki Cię kieruje jest miłość… Chcesz zatopić usta w jej lekko drżących, chcesz dotknąć aksamitnych włosów, przejechać opuszkiem palca po sinych żebrach, chcesz zabrać jej cierpienia. Chcesz być przy niej, być z nią. Patrzy na Ciebie zamglonymi oczyma, przepełnionych bólem i strachem. Siada lekko na łóżku, dłonią pociera obolałe nadgarstki.
-Może Pan już do niej wejść, Pani Kamila czuje się już o niebo lepiej- zapewnia Cię ten durny lekarz, który swoim bezpodstawnym ględzeniem ogłupiał ją jeszcze bardziej- Dziękuję- mówisz cicho i na nogach niczym z waty przekraczasz próg do parnego pomieszczenia. Nie wiesz jak masz się zachować, co powiedzieć, jedynym zmysłem jaki Cię kieruje jest miłość… Chcesz zatopić usta w jej lekko drżących, chcesz dotknąć aksamitnych włosów, przejechać opuszkiem palca po sinych żebrach, chcesz zabrać jej cierpienia. Chcesz być przy niej, być z nią. Patrzy na Ciebie zamglonymi oczyma, przepełnionych bólem i strachem. Siada lekko na łóżku, dłonią pociera obolałe nadgarstki.
-Zabierz mnie stąd
Michał, błagam- mówi, wpadając w Twoje ramiona spragnione jej ciała. Słyszysz
jej głos pierwszy raz, pierwszy raz słyszysz jej lament skierowany tylko i
wyłącznie do Ciebie. Bierzesz ją na ręce, ona swoimi obolałymi oplata Twoją
szyje. Wychodzisz z nią na korytarz. Za
plecami słyszysz krzyk ordynatora i groźby, że nie możesz tego zrobić, że ona
potrzebuje pomocy. Wiesz jedno, miłość jest najlepszym lekarstwem. Nie
pozwolisz na to by była w tym obskurnym miejscu kolejną minutę.
____________________________________
Za ten rozdział dziękuje serdecznie jednej osobie, dzięki której go napisałam -> Imperfecta chwała Ci za każde miłe słowo i każde wsparcie. Jesteś nieoceniona.
Nie wiem czy to widać ale jest to pierwszy niewymuszony i napisany z potrzeby chwili rozdział.
W poniedziałek epilog.
Jak Wam się to wszystko podoba ( Mnie nie bardzo)
Serdecznie zapraszam na blogi innej świetnej blogerki -> Arancione
Jeśli macie do mnie jakieś pytania -> ASK
Czas żegnać się z blogspotem.
Pozdrawiam Anka
Nie wiem czy to widać ale jest to pierwszy niewymuszony i napisany z potrzeby chwili rozdział.
W poniedziałek epilog.
Jak Wam się to wszystko podoba ( Mnie nie bardzo)
Serdecznie zapraszam na blogi innej świetnej blogerki -> Arancione
Jeśli macie do mnie jakieś pytania -> ASK
Czas żegnać się z blogspotem.
Pozdrawiam Anka
podium?
OdpowiedzUsuńno i na to właśnie czekałam! :) każdy Ci to powtarzał setki razy, ale ja zrobię to po raz 101. piszesz dobrze i nie wmawiaj sobie czegoś innego.
Usuńnawet nie umiem sobie wyobrazić bólu, który przeżyła Kamila. to okropne jak jeden człowiek, ile potrafi znieść cierpienia dla miłości.
Michał w końcu przyszedł do niej. na pewno wolałby inne okoliczności do wizyty, ale te chyba są lepsze. odratowano Kamilę i teraz tylko on może jej pomóc wyzdrowieć.
niech uciekną na drugi koniec świata, odpoczną od tej przykrej rzeczywistości i nacieszą się sobą.
proszę, nie odbieraj im tego szczęścia, tej miłości.
Ja już mówiłam, że chcem więcej iii moje zdanie znasz na ten temat.
OdpowiedzUsuńPoza tym on musi ją uratować, musi ją stamtąd wziąć. Musi!
UsuńWiniar wierzę w Ciebie!
UsuńPozdrawiam - Ciocia Kajdi.
UsuńAaaa i siostra Kocham Cię <3
UsuńI masz dalej pisać.
OdpowiedzUsuńI napisz mojego Jochacia!
UsuńW końcu! Czekałam na taki koniec! <3
OdpowiedzUsuńWiem, to jeszcze nie koniec, ale i tak już niedługo, co mi się nie podoba :( Mam jeszcze iskierkę nadziei, że jednak zmienisz zdanie, bo MY tutaj czekamy na nowości! :*
Misiek w końcu się pojawił u Kamili i zapewne miłość będzie najlepsza terapią dla dziewczyny, która swoje przeszła, ale dopiero teraz zobaczy jak piękne jest życie.
Pozdrawiam ze zlanej deszczem Małopolski :*
Jejku to jest cudowne. Uzależnia. Naprawdę uzależnia od czytania, od Kamili, od Miśka. Oboje są cudowni. Czekałam tylko kiedy w końcu przyjdzie do niej. Mam nadzieję, że już się nie zepsuje i rzeczywiście Michałowa miłość ją ''wyleczy'', że będą już na zawsze i nie będzie cierpienia ani śmierci ale są tylko nadzieje :) Pewnie jeszcze czymś nas zaskoczysz, choć szkoda by było gdyby nie skończyło się happy end'em. Główni bohaterowie i tak już spoko wycierpieli. Kocham to co piszesz i jak piszesz. Żałuję bardzo, że dopiero teraz odkryłam Twoje opowiadania :((
OdpowiedzUsuńzgadzam się w pełni z Jagodą :) przywiązałam się do tego 'miejsca' i nie potrafię pojąć, że za niedługo się z nim pożegnam...
OdpowiedzUsuńszpital to miejsce rozpaczy, szaleństwa, obłąkania i totalnej agonii ;/ bardziej można zwariować tam, niż w domu przy ukochanej osobie. dobrze, że Michał ją zabrał
Po 1 zakochalam się w utworach towarzyszących
OdpowiedzUsuńPo 2 płaczę za każdym razem jak czytam nowy rozdział
To jest tak piękne że aż nie mam słów żeby to opisać.
Jak to się pożegnać?! Przecież ja sobie nie wyobrażam tygodnia bez przeczytania choćby jednego rozdziału u ciebie!
OdpowiedzUsuńWiniar jestem z ciebie dumna. Rób to, co podpowiada ci serce, nikogo innego nie słuchaj.. No może jeszcze słuchaj Kamili. :)
Nie odchodź.. :/ :**
Poza tym rozdział na prawdę jest piękny i czuć w nim te emocje. Naprawdę piękny!
Usuń1. Ooo miło mi:) Ale bez przesady....:)
OdpowiedzUsuń2. Choćbym czytała to z 4254 razy, to i tak zawsze będzie robiło na mnie takie samo wrażenie. Miałam ciarki czytając ten rozdział ( w sumie mam tak przy każdym na tym blogu..). Chciałabym wierzyć, że teraz wszystko się ułoży, ale po Tobie można spodziewać się dosłownie wszystkiego.
3. Jesteś genialna w przekazywaniu emocji. Ogólnie uwielbiam to, jak piszesz. Mogę Ci to powtarzać do znudzenia, może w końcu uwierzysz.
4. Smutno się robi na samo wspomnienie o epilogu czy tym bardziej żegnaniu z blogami. Łeee nie :'(