piątek, 11 kwietnia 2014

Ulotność Pierwsza



Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.



        Dzień spowity gęstą mgłą, która odbiera Ci dech w piersiach.  Krople wody zawieszonej w powietrzu  owijają Twoje bose stopy, przysparza Cię o delikatne dreszcze. Błądzisz. Zaczynasz się bać, serce bije jak oszalałe. Sprawia Ci to ból. Wybucha ogień, a Ty przeraźliwie krzyczysz. Krzyk dociera do każdego zakamarka Twojego ciała i go paraliżuje, chcesz uciec, lecz upadasz. Płoniesz.  Czujesz swąd swoich pięknych włosów. Nadchodzi śmierć. Przecież tego chciałaś? Niewątpliwie, jednak myślałaś, że jeśli połkniesz pół apteczki to coś ułatwi? To było tylko ogromnym głazem na Twych barkach, które z sekundy na sekundę coraz bardziej Cię bolały, słyszałaś jak pękają.


        Powieki które jakby sklejone najtrwalszym klejem mozolnie się otwierają. Twój zmysł wzroku i słuchu niczym stary odbiornik radiowy długo się nagrzewają. Po chwili do twoich spojówek dochodzi rażące jasne światło i ogromny huk. Jakaś dziwna aparatura piszczy, do Twoich wątłych i bladych dłoni podłączone jest multum różnorakich kabelków. W głowie biega myśl, że jeśli tak wygląda życie po śmierci to jest tu ładny pierdolnik. Chcesz zrobić dobrą minę do złej gry. Nie udaje Ci się, jednak nie jesteś taką dobrą aktorką jak wszyscy myśleli. Po chwili widzisz tak jak zwykle dane było Ci patrzeć na ten Ziemski padół. Widzisz biały lekko zakurzony sufit. Nic więcej. Jedynym Twoim ówczesnym marzeniem była szklanka wody, bowiem w ustach Twoich była pustynia znacznie gorsza od Sahary.  Gdy pragniesz wstać, w z impetem do pomieszczeniu wchodzi wysoki, łysy mężczyzna w białym kitlu.

-Dzień Dobry Pani Kamilo. Proszę nic nie mówić. Nie jest to wskazane w Pani stanie.  Cudem jest, że Pani żyje po tej ilości tabletek które Pani połknęła. Jest Pani bardzo silna. Rzadko to się zdarza. Zapewne będzie Pani musiała przyjmować jakieś inne medykamenty po to, aby Pani wątroba i żołądek wróciły do czasów świetności- a jednak żyjesz. Nie to chciałaś usłyszeć. Nie wydawało ci się wtedy, że jest jakiś powód, że ten o góry, który pisze scenariusze każdego z ludzi planuje Cię umieścić jeszcze w jakieś roli.  Dlaczego właściwie próbowałaś się zabić? Uczucie samotności które tak strasznie penetrowało Twoją duszę przysparzało Ci większe cierpienia niż śmierć, nie sądziłaś wtedy, że Ty też przysporzysz komuś cierpienia. Myślałaś tylko i wyłącznie o sobie. Myślałaś, że ludzie będą pamiętać o Tobie przez 2 tygodnie, a potem zapomną o jakiejś tam Kamili która chodziła, uśmiechała się sztucznie i była ‘niepoprawną optymistką’ zawsze chciałaś powiedzieć szczere gówno prawda, zdjąć maskę obłudy i być kimś innym. Próbowałaś nie widzieć, jak z dnia na dzień z idealnego związku stałaś się zdradzaną, jak w rodzinie stałaś się nieudacznikiem, piątym kołem u wozu. Z dnia na dzień stałaś się wewnętrznym, egzystencjonalnym wrakiem człowieka, było to bardzo dziwne, gdyż wizualnie prezentowałaś się wręcz idealnie. Byłaś atrakcyjną kobietą. Dziś jesteś dziwnym paranoikiem.


         Do serca wzięłaś sobie słowa lekarza Tomczyka i nie mówiłaś nic.  Zatapiałaś się w swoim własnym świecie obmyślając dokładny plan, jak dokończyć swój plan, który w pierwszej fazie zakończył się fiaskiem. Po kilku tygodniach bezsensownego wpatrywania się w sufit, ewentualnie w okno patrząc jak zmieniają się pory dnia zostajesz przewieziona na oddział psychiatryczny. Dziwi Cię to, bo sama sobie nie masz nic do zarzucenia. Jesteś zdrowa, tylko masz dość cierpienia. Czy to dziwne? Nie.  To chęć utopijnego życia w zaświatach kieruje Cię do zakończenia życia. Każdy ma bowiem swoje alter ego. Twoim alter ego była niewątpliwie śmierć.


         Siedzisz po turecku wpatrując się tępo w stolik na którym stoi mały pojemniczek z ‘lekami na dziś’ i szklanką wody. Nie chcesz tego połykać, wolisz zbierać by potem jednego dnia połknąć swój złoty strzał który będzie definicją wszystkiego, całej Ciebie. Łzy jak oszalałe spływają Ci po bladych policzkach, na których widać każdą najmniejszą ukrwioną żyłkę. Nagle próg Twojej sali przekracza pewien mężczyzna, pamiętasz go. Widziałaś go, a raczej jego nietypowe oczy które właśnie przeszywały Cię na wskroś. Po małym pomieszczeniu rozpływa się woń jego męskich perfum, które są rajem dla Twoich nozdrzy. Jest schludnie ubrany siada na krzesełku obok łóżka.

-Cześć jestem Misiek- mówi wyciągając do Ciebie pokaźnej wielkości dłoń, na nadgarstku ma stylowy zegarek. Przyglądasz się mu chwilę, chwilę zmieniającą się w wieczność. Mężczyzna stracił cierpliwość i nadzieje na to, że mu się przestawisz cofa dłoń i kładzie na beżowych spodniach. Poprawia koszulę. – Jak zapewne wiesz, albo i nie znalazłem Cię tamtego dnia. Z ledwością Cię odratowali-  Twój wzrok utkwiony jest w jego przepięknych wilczych oczach, raz na jakiś czas lustrujesz dokładnie jego ciało próbując zapamiętać każdy jego kawałek, nie wiadomo czemu- Znasz mnie chyba, znaczy nie wiem. Domyślam się. Jakbyś mnie nie znała, to jestem siatkarzem. Mam syna –mówi wyciągając z kieszeni pogniecione zdjęcie małego chłopca który jest wierną kopią swojego ojca- No kiedyś tam, niedawno się rozwiodłem, ale to nie jest ważne. Niedługo kończy mi się kontrakt i będę grał w Rosji. Jesteś bardzo śliczna. Chcę Ci pomóc. Gram jako przyjmujący- i tak opowiada Ci o swoim życiu przeszło 2 godziny, lecz Ty słyszysz jedno ‘Chcę Ci pomóc’ lecz, najgorsze jest jedno Tobie się nie da pomóc, bo Ty nie umiesz już żyć.


_____________________________________

Z buzią pełną krówek 'mordoklejek' oddaje w Wasze ręce, nie taki już cieplutki rozdział. Tak jak mówiłam, boje się tego bloga i tego co z niego wyjdzie. Niedawno żegnałyśmy się, na 'Dorastającej Nadziei' za którą jeszcze raz dziękuję.

Dziękuję za komentarze pod prologiem. nie powiem, że będzie mi bardzo miło, gdy i ten rozdział skomentujecie. Wystarczy buźka, cokolwiek, żebym wiedziała, że jesteście.

Jeśli macie do mnie jakieś pytania zapraszam -> ASK.


Pozdrawiam Ania

17 komentarzy:

  1. :)
    a reszta potem. chociaż wiedz, że to uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiedziałam, że to jest jakiś diamencik!
    Pozdrawiam, Kinga xoo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem. I będę. I zaczarowałaś mnie. I płaczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde... No to się porobiło. Jestem i dalej będę, czekam na następny :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jesteś oficjalnie zołzą -,- xdd jak możesz przerywać, kiedy tak cudownie się dzieje ?! kurde nawet nie wiesz jak się cieszę, że to właśnie Winiarski ;3 coś czuję, że to opowiadanie na długo zapadnie w mojej pamięci ;) czekam na więcej Kochana ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś mistrzynią.
    I ja nadal uważam, że jej się da pomóc. Nie ma, że nie. A przynajmniej można spróbować i Misiek się już o to postara :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny sprawiłaś swoim opowiadaniem, a raczej jego pierwszymi rozdziałami, że zaczęłam się zastanawiać, czym tak naprawdę jest życie? Bo czym jest? Raz skupiskiem bólu, cierpienia i śmierci, a raz szczęściem, radością i głośnym śmiechem...

    Mam nadzieję, że Misiek zdoła pomóc Kamili. Że dziewczyna dostrzeże, że w życiu zdarzają się gorsze chwile, ale śmierć nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowne! piszesz cudownie!
    dziwne, niby wczoraj przeczytałam Twój epilog, a już sie stęskniłam, na starość wariuję.
    Michał opowiadał bardzo nieskładnie o sobie. chyba też się stresował. a ona była taka spokojna. ten spokój przeraża. ale oznaczaj, że raczej trudno będzie ją przekonać do zmiany decyzji. mam nadzieję, że Michałowi się to jednak uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowne! piszesz cudownie!
    dziwne, niby wczoraj przeczytałam Twój epilog, a już sie stęskniłam, na starość wariuję.
    Michał opowiadał bardzo nieskładnie o sobie. chyba też się stresował. a ona była taka spokojna. ten spokój przeraża. ale oznaczaj, że raczej trudno będzie ją przekonać do zmiany decyzji. mam nadzieję, że Michałowi się to jednak uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba się zakochałam...
    Uwielbiam to jak piszesz! Twoje opowiadania są takie inne... Trudne, bolesne, prawdziwe, a nie jakaś cukierkowa tandeta...
    Pięknie opisujesz emocje... Każda linijka Twojego autorstwa jest wyjątkowa...
    Na pewno będę tu zaglądać ;]
    I kibicuję Kamili, żeby z pomocą Michała udało jej się wygrać z chęcią pozbawienia siebie życia...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wchodzi sobie na salę chorych i jak gdyby nigdy nic mówi :
    -Hej , to ja Cię uratowalem , i zostanę bo się o Ciebie martwię.
    Ah ta bezinteresowność.. To takie miłe.
    Byłam jestem i będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jednak to Misiek uratował Kamilę, co było właściwie pewne, ale ja miałam wątpliwości :p
    Jego potok słów w szpitalu i w kilku słowach streszczenia życia było dobre :D Ale trafiając do sedna, nie mam pomysłu na przebieg tej historii i to jest fajne! Na prawdę! Nie wiem czy Kamila da sobie pomóc, czy będzie odpychała Winiara, który pewnie nie da jej spokoju ;p
    Czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To w takim razie buźka ode mnie. :)

    OdpowiedzUsuń